Wiersze | e-Book | Video Poezja | O Autorze |
TYTUŁEM WSTĘPU Większości z nas przydarza się choć raz samotna chwila pod nocnym, rozgwieżdżonym niebem. Szukamy wtedy ucieczki od zgiełku codzienności, wytchnienia, być może chwili samotności, zastanowienia nad tym, co nas otacza, kim jesteśmy. Potęga kosmosu skłaniała już niejednego człowieka do refleksji nad sensem naszego "tu i teraz". Dość przypomnieć alegorię wolności i konieczności świata natury Kanta wyrażoną słowami: Dwie rzeczy napełniają umysł coraz to nowym i wzmagającym się podziwem i czcią, im częściej i trwalej się nad nimi zastanawiamy: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie. Ludziom wydaje się, że są kreatorami nadzwyczajnego postępu, panami szeroko pojmowanej wolności, dzięki którym wybudzają wszechświat z jakiejś odwiecznej śpiączki. Wielkie przewroty w dziejach, rewolucje społeczne i techniczne są przecież dziełem ludzkiego geniuszu. Tak najczęściej o tym myślimy – z dumą homo sapiens. Tymczasem porządek wszechświata jest niewzruszony, opiera się przecież na przyczynowości mechanicznej, której konieczności żaden człowiek do końca dotąd nie rozwikłał. I oto dumne przekonanie o ludzkiej wyjątkowości zostaje poddane krytyce i sceptycyzmowi poety. Motyw może nienowy, ale w świadomości Autora tomiku "Koma komety" Jarka Tomszaka ujęty z perspektywy jak najbardziej współczesnej. Człowiek i kometa przebiegająca przez nocne niebo, to dwie bliźniacze istoty. Obie zdeterminowane nieubłaganymi prawami przyrody, lecz wydaje się, że pogrążona w bezmyślnym podążaniu ku zagładzie kometa, pozostaje w bardziej komfortowym położeniu, niż człowiek. Jego życie to tylko namiastka losu komety, która podobnie jak człowiek zmierza ku nieuchronnej katastrofie, jednakże rozum i zdolność myślenia istoty ludzkiej stają się dodatkowo bezwzględnym reżyserem dramatu: czarne słońce postępu świeci nad powszechnym gniciem (…) Jarek Tomszak proponuje tym, którzy nie lękają się głębszej refleksji podróż w głąb ludzkiej podświadomości. Bohater liryczny wierszy Tomszaka pogrążony jest w życiu, jak w śpiączce. Szuka powodów dramatu nie tyle w sobie, ile w symbolicznej komecie, która w wierszach wyobraża jakieś złożone zło zewnętrzne, rodzaj katastrofy, która prędzej czy później musi zniszczyć dokonania ludzi: kometa ciągle oznacza śmierć (…) Tymczasem koszmarna wizja apokalipsy, której przyczyn upatruje się w kosmosie lub religijnych proroctwach, tak naprawdę realizuje się za sprawą samych ludzi. Od zawsze przeraża nas nieuchronność jakiegoś końca, począwszy od konieczności naturalnej śmierci kładącej kres wszelkiemu życiu. Współczesny człowiek przeżywa dodatkową traumę, którą sam sobie zgotował. Odrzucił świat dawnych wartości, uznając, że to "lamus". Nowoczesny człowiek musi być pewien, że "może wszystko". Pycha pcha nas w nieustanną grę pod tytułem "wszystko jest w porządku", ale: w kalendarzu nie ma takiego dnia w którym nic nie dotyczy bólu głowy to znaczy udawania że się nie tonie (…) Gubi nas megalomania. Zapewniamy się o własnej oryginalności, niepowtarzalności wyobrażając sobie, że nasze działania, przedsięwzięcia są kamieniem milowym jakiegoś postępu. W większości przypadków jesteśmy marionetkami w czyichś rękach. Tak naprawdę gramy to, co w scenariusz naszego ziemskiego życia wpisują media, rząd, opinia publiczna, stereotypy, uprzedzenia. Boga w tym świecie nie ma, zostały po Nim dziury po gwoździach prześwitujące lękiem wolnej woli. Nic z tego co robimy nie jest dziełem potęgi naszej myśli, bo już nie potrafimy samodzielnie myśleć. Nasze życie to koma narzuconej nam nieświadomości. W rzeczywistości każdy z nas po odegraniu małej roli, schodzi ze sceny jaką jest życie, pozostawiając po sobie pustkę przez nikogo niezauważoną, nic nieznaczącą… Czym jest życie? Szaleństwem? Czym życie? Iluzji tłem, Snem cieniów, nicości dnem. Cóż szczęście dać może nietrwałe, Skoro snem życie jest całe I nawet sny tylko snem! (Pedro Calderón de la Barca, Życie jest snem) Warto zagłębić się w "Komę komety" dla samej przyjemności obcowania z głęboko filozoficzną poezją, która jest jak nocne niebo. Wersy wierszy Tomszaka są zarazem ciemne i nasycone światłem gwiazd oraz komet mrugających do nas porozumiewawczo: carpe diem człowieku, nie zdradzaj uczuć, (…) nie udawaj tych / którymi nigdy nie będziesz. I nie próbuj uzasadniać nieusprawiedliwionych zakończeń , bo Innego końca świata nie będzie. Beata Stanecka-Busz W KOMIE taka sama samotna w czerni niebycie płynie czy leci zamrożona niewidoczna z tego miejsca i czasu nieświadoma że była i będzie rozkłada ramiona z pustki i chłodu nikt nie zna imienia życia i śmierci kiedy się rodziła nie było pamięci czy istnieje bez świadomości jest i nie jest w głuchej przestrzeni tego co było i będzie czy ja istnieję bez świadomości w pustce i chłodzie przyszłość jest kopią przeszłości rozkładam ręce i tonę w czerni jestem nie jestem w życiu i śmierci niewidoczny z tego miejsca i czasu O NIKIM Pobierz e-book. TELEPORT 026 mówiłem do niej o umieraniu tak po prostu w oczy i zaraz przypomniałem sobie że ona już od dawna wie o śmierci NIEDOKOŃCZONY aureole błyszczały wokół naszych głów a życie było wolnością i zdawało się że niczego więcej nam nie trzeba chyba poszliśmy za daleko bo na tę drogę samotność przychodzi z rachunkiem za to czego nie ma a nie miało tak być że życie jest półprawdą pomiędzy obietnicami i jedynie zarysy twarzy obcych bliskich jak łzy w deszczu (w nocnym kinie on-demand) przypominają niedokończony kolor słońca a może ktoś bawi się moim umysłem? Wideo do wiersza "Niedokończony" POKARM Pobierz e-book. OBRAZY pożerały się nawzajem lęki i nadzieje w czarnych garniturach szukając światła i znajdując nagość ślepi tyłem odwróceni pytali o cenę obrazów powszechnie pogardzanych bo rosło zapotrzebowanie na czyste sumienie Wideo do wiersza "Obrazy" ŻYCIE PO ŻYCIU plamy na słońcu i guzy mózgu podają sobie ręce tak jakby inne wirusy nie istniały w środku czarnej dziury przez miliony świetlnych lat wybawieniem były maszyny mimo zamkniętych oczu nic mi się nie śniło albo snów nie pamiętam każde doświadczenie równa się nicości dla mnie wytworzonej a inni są tylko światłem uwięzionym w niedotykalnej przestrzeni utraconego czasu Wideo do wiersza "Życie po życiu" STAN NIEWAŻKOŚCI Pobierz e-book. BLIŻEJ DONIKĄD Pobierz e-book. PRZYPADEK obok niego wina na jej ustach w tle krajobraz z innego świata a niebo jest w filmie którego nikt nie nakręcił oboje wyrwani z wieloletniego snu o dwóch stronach życia naturalnie on przebył pół świata żeby się obudzić naturalnie ona zapomniała wszystkie przysięgi żeby żyć przez przypadek wypuszczeni z rąk są tylko świstkiem papieru tracącego na wartości każdego dnia Wideo do wiersza "Przypadek" RESZTKI Pobierz e-book. TELEPORT 027 czas odmierzony dokładnie rzeczy spakowane nie mogą doczekać się wyjścia kolejny raz powiększona odległość między wspomnieniami nie ma już znaczenia NA KOŃCU ŚWIATA Pobierz e-book. ULICA POTOP Pobierz e-book. LUNATYCZNA ENERGIA Pobierz e-book. TELEPORT 030 zagubiony w parku zawrót w głowie na szczęście nikt nie zauważył wokół wszyscy zakręceni POGODA NA WCZORAJ Pobierz e-book. MOAI (posąg z wyspy Wielkanocnej) spójrz w moje wydrążone oczy w nich już nie widać lat trawionych żarem poświęcenia z którego został cierń w boku zobacz jak próbowałem rozpętać swoje więzy – nadzieją albo rozpaczą wiarą albo łzami miłością albo samotnością patrz jak szukałem odpowiedzi a znalazłem zwątpienie widzisz jak stałem się kamieniem? [1991] Wideo do wiersza "Moai" DOTYK Pobierz e-book. ŚMIERĆ KLINICZNA Pobierz e-book. MAJÓWKA Pobierz e-book. W NIEBIE ludzie stoją w oddali patrzą na siebie na mnie niczego w nich nie ma są przeźroczyści – ledwo widzialne cienie we mgle dzielącej wiarę na czworo patrzymy na siebie od zawsze dziwią się że nie jestem przeźroczysty chociaż we mnie też niczego nie ma zamkniętymi oczami patrzymy na czas spełniony zmarnowany były Wideo do wiersza "W niebie" TELEPORT 032 schodziliśmy niżej i jeszcze niżej aż pochłonęło nas morze tam piękno pomiędzy nami przewyższało pamięć z zachwytu wyrwała nas wiadomość przysłana z powierzchni zbyt długo przebywamy w galerii abstrakcji AKCENT NA DOBRE Pobierz e-book. JUTRO Pobierz e-book. ZAMROŻENIE Pobierz e-book. POWOŁANIE Pobierz e-book. GREGOR SAMSA ZASYPIA Pobierz e-book. ECHO Pobierz e-book. NA ZAKOŃCZENIE Pobierz e-book. KOMETA teraz wydaje się że tu wciąż ulice schodzą się w tych samych miejscach ale już nie tak jak wtedy kiedy jutro było bardziej wyblakłe niż wczoraj kiedyś kometa oznaczała śmierć tutaj myśli ciągle szukają w snach części zapasowych do mechanizmów przetrwania nikomu niepotrzebnych a nikt nie jest nawet cieniem własnego nieistnienia kometa ciągle oznacza śmierć tędy nocą przemykają poeci pomiędzy zdradzonymi uczuciami a za dnia udają tych którymi nigdy nie będą aby uzasadniać nieusprawiedliwione zakończenia jak długo jeszcze kometa będzie oznaczać śmierć? KOROZJA (Poezja prozą) 1. Coś rosło mi w ustach, na języku – słowo, szept, wyznanie, spowiedź. Wyrwałem, zapakowałem mgłę do walizki i spaliłem. To było, jak palenie mostów za sobą. Życie się skończyło, ale na krótko. Potem życie zaczęło się na nowo. Minęło dwadzieścia pięć lat. Niektóre mosty przetrwały. Choć nawet na kolanach chciałem o tym zapomnieć, to wciąż palę słowa i zdania, które wydają się odległe jak dotyk dłoni albo bliskie jak szarość chmur na horyzoncie. Próbuję powstać z kolan, ale nie wiem, w jakim języku za Tobą nadążyć. 2. Zimno było za oknem. Nawet spadł śnieg, dziwne, bo to dopiero był koniec września. Może w tym miejscu, na tej szerokości geograficznej, tak to jest? Żal mi tylko tych ludzi, którym samochód wpadł w poślizg i rozbił się na drzewie. Telefonowałem po pogotowie. Zaraz przyjedzie, ale czy zmienią klimat i auta nie będą wpadać w poślizg? Stojący z boku adwokaci globalnego ocieplenia nic nie mówią, tylko, bezradnie rozkładają ręce. 3. Wjechałem do tunelu. Miał mnie prowadzić na drugą stronę, jakby na skróty, omijając górę. Wiem, nie będzie łatwo. Najpierw wszystko było tak, jak przewidywałem: tunel wiódł zakrętami, omijał trudne, twardsze do przebicia skały. Jadę tak, jak droga prowadzi. Nie mam innego wyjścia. Zawrócić nie mogę – tunel jest w jedną stronę, a za mną są inni. Zwęża się coraz bardziej albo tak mi się tylko zdaje. Nie, nie zdaje mi się i teraz już wiem – z moim bagażem się nie zmieszczę. Zatrzymuję się na wąskim poboczu, inni mnie mijają, wskazując bagaż na dachu tak, jakbym o nim nie wiedział. Stoję przyciśnięty do ściany i nie wiem, w którą stronę się odwrócić. Nie miało być łatwo. Ci, co mnie mijają mówią: "To jest większe niż ty, ale próbuj, myśl." I dodają z uśmiechem: "Lataj". To musi być sen, bo tylko we śnie te rzeczy są niemożliwe. 4. Czas mija mnie, ucieka. Wszyscy są przygotowani do wykładu z wyjątkiem mnie. Mam pusty notatnik do zapisywania słów, a może nawet całych zdań. Wybiegłem więc, myśląc, że zeszyt z potrzebnymi zapiskami zostawiłem gdzieś po drodze. Może na parkingu. Biegnę. Czas wciąż ucieka, wkrótce się zacznie, ale zdążę wrócić. Biegnę pod górę – do tego już się przyzwyczaiłem. Ciężko – do tego też się przyzwyczaiłem. Jakaś brama, małe schodki, lekko w dół i znów pod górę. Może tu skręcę, na skróty, będzie szybciej? Wybiegam na puste pole, na zboczu pochyła polana… Nigdzie nie dotarłem, tylko czas straciłem. Zawracam? Nie. Tak. Tak, jest jeszcze trochę czasu, podpowiadają głęboko wierzący. Zawracam na główną drogę i znów pod górę. No i wróciłem bez tego, co zapomniałem. Ale okazuje się, że moje zmartwienie i wysiłek biegu były daremne – prelekcję pt. "Życie" odwołano. 5. Na oddziale zamkniętym wszyscy mamy takie same ubrania i nikt się nie wyróżnia. Nie wiem, dlaczego znów stoję w kolejce po żywność i rozglądam się, szukając znajomych twarzy. Zamiast jedzenia dostałem pastylki, a przecież nic mi nie dolega. Zgadza się, nic mi nie dolega, tak mi powiedziano i nie muszę stawać w kolejce po żywność przez następny miesiąc. Wypatrzyłem stół w kącie, daleko od innych, nikt tam nie siedzi. Będę bezpieczny. Usiadłem i zaraz pojawiło się kilku… Poznałem ich twarze, choć nie widziałem ich od lat. Przechodząc, spojrzeli na mnie, skinęli głowami i nie usiedli. Teraz zjawił się jeszcze inny. Nieznajomy, niezrozumiały, wzrok ma chłodny i zagubiony. Machnąłem ręką, żeby usiadł i już wiem, że jest nikim – ma te same tabletki, co ja. 6. Miasto jak inne – znajome, ale zimne. Od wczoraj znów biegnę schodami pod górę. W tym mieście takim, jak inne, schody prowadzą tylko w górę. Przeszłość próbuje mnie zatrzymać, ale jutro nikt nie będzie pamiętać , o tym, co stało się przedwczoraj. A tu jest most, niezbyt szerokie przejście na drugą stronę. Po tamtej stronie też schody, ale te są inne, bo ruchome. Jedne prowadzą w górę, inne w dół. W górze kosmos, w dole niebo. Wiem, że byłem tu już wcześniej wiele razy, ale nigdy nie pamiętam, które schody wybrałem poprzednim razem. 7. Nasze słowa i obrazy mijają się w połowie drogi pomiędzy nami. Za każdym razem mówisz, że aż tak, to jeszcze nigdy… A ja widzę, że nie masz nikogo innego, żeby mu wygarnąć to, co naprawdę myślisz. W tych sytuacjach przenoszę się w miejsca, które już nie istnieją, żeby Ci udowodnić, że miałem rację, kiedy mówiłem o korozji w niebie i nieograniczonych wszechświatach, które się skończą razem z naszym życiem. Potwierdzeniem będzie powrót. Ale powroty stamtąd trwają dłużej niż sen. 8. Oślepiają nas wolnością. Ciągle nas oślepiają tą wolnością, nas, którzy i tak jesteśmy już niewidomi z własnej i nieprzymuszonej woli. Wolność jest wokół nas. Wolność nas wypełnia. Ale co z tego? Wciąż jesteśmy ślepi. Mówią, że to taka nowoczesna terapia, pomocna na wszelkie dolegliwości. Leczą tym lekarstwem wszelkie choroby i dewiacje. A skutki uboczne, widoczne gołym okiem, zamiatają pod dywan. Gdybym w to wierzył, nigdy nie zobaczyłbym ręki wyciągniętej w moją stronę. Zaufałem i zaciśnięte palce ukryły obietnice. Wszystkie palce zaciśnięte z wyjątkiem jednego – środkowego, a ja próbuję udawać, że to nie moja wina. Tak jak kiedyś, powietrze wokół zamarza, więc znów pakuję do walizki, która w żadną podróż się nie uda, mgłę cięższą niż Golden Gate Bridge. |
||
Copyright © Jarek Tomszak |