Wiersze e-Book Video Poezja O Autorze
TYTUŁEM WSTĘPU
W KOMIE
O NIKIM
TELEPORT 026
NIEDOKOŃCZONY
POKARM
OBRAZY
ŻYCIE PO ŻYCIU
STAN NIEWAŻKOŚCI
BLIŻEJ DONIKĄD
PRZYPADEK
RESZTKI
TELEPORT 027
NA KONCU SWIATA
ULICA POTOP
LUNATYCZNA ENERGIA
TELEPORT 030
POGODA NA WCZORAJ
MOAI
DOTYK
ŚMIERĆ KLINICZNA
MAJÓWKA
W NIEBIE
TELEPORT 032
AKCENT NA DOBRE
JUTRO
ZAMROŻENIE
POWOŁANIE
GREGOR SAMSA ZASYPIA
ECHO
NA ZAKOŃCZENIE
KOMETA

KOROZJA

 

TYTUŁEM WSTĘPU

Większości z nas przydarza się choć raz samotna chwila pod nocnym, rozgwieżdżonym niebem. Szukamy wtedy ucieczki od zgiełku codzienności, wytchnienia, być może chwili samotności, zastanowienia nad tym, co nas otacza, kim jesteśmy. Potęga kosmosu skłaniała już niejednego człowieka do refleksji nad sensem naszego "tu i teraz". Dość przypomnieć alegorię wolności i konieczności świata natury Kanta wyrażoną słowami: Dwie rzeczy napełniają umysł coraz to nowym i wzmagającym się podziwem i czcią, im częściej i trwalej się nad nimi zastanawiamy: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie. Ludziom wydaje się, że są kreatorami nadzwyczajnego postępu, panami szeroko pojmowanej wolności, dzięki którym wybudzają wszechświat z jakiejś odwiecznej śpiączki. Wielkie przewroty w dziejach, rewolucje społeczne i techniczne są przecież dziełem ludzkiego geniuszu. Tak najczęściej o tym myślimy – z dumą homo sapiens.
Tymczasem porządek wszechświata jest niewzruszony, opiera się przecież na przyczynowości mechanicznej, której konieczności żaden człowiek do końca dotąd nie rozwikłał. I oto dumne przekonanie o ludzkiej wyjątkowości zostaje poddane krytyce i sceptycyzmowi poety. Motyw może nienowy, ale w świadomości Autora tomiku "Koma komety" Jarka Tomszaka ujęty z perspektywy jak najbardziej współczesnej.
Człowiek i kometa przebiegająca przez nocne niebo, to dwie bliźniacze istoty. Obie zdeterminowane nieubłaganymi prawami przyrody, lecz wydaje się, że pogrążona w bezmyślnym podążaniu ku zagładzie kometa, pozostaje w bardziej komfortowym położeniu, niż człowiek. Jego życie to tylko namiastka losu komety, która podobnie jak człowiek zmierza ku nieuchronnej katastrofie, jednakże rozum i zdolność myślenia istoty ludzkiej stają się dodatkowo bezwzględnym reżyserem dramatu:
czarne słońce postępu
świeci nad powszechnym gniciem (…)


Jarek Tomszak proponuje tym, którzy nie lękają się głębszej refleksji podróż w głąb ludzkiej podświadomości. Bohater liryczny wierszy Tomszaka pogrążony jest w życiu, jak w śpiączce. Szuka powodów dramatu nie tyle w sobie, ile w symbolicznej komecie, która w wierszach wyobraża jakieś złożone zło zewnętrzne, rodzaj katastrofy, która prędzej czy później musi zniszczyć dokonania ludzi:
kometa ciągle
oznacza śmierć (…)


Tymczasem koszmarna wizja apokalipsy, której przyczyn upatruje się w kosmosie lub religijnych proroctwach, tak naprawdę realizuje się za sprawą samych ludzi. Od zawsze przeraża nas nieuchronność jakiegoś końca, począwszy od konieczności naturalnej śmierci kładącej kres wszelkiemu życiu. Współczesny człowiek przeżywa dodatkową traumę, którą sam sobie zgotował. Odrzucił świat dawnych wartości, uznając, że to "lamus". Nowoczesny człowiek musi być pewien, że "może wszystko". Pycha pcha nas w nieustanną grę pod tytułem "wszystko jest w porządku", ale:
w kalendarzu
nie ma takiego dnia
w którym nic
nie dotyczy bólu głowy
to znaczy udawania
że się nie tonie (…)


Gubi nas megalomania. Zapewniamy się o własnej oryginalności, niepowtarzalności wyobrażając sobie, że nasze działania, przedsięwzięcia są kamieniem milowym jakiegoś postępu. W większości przypadków jesteśmy marionetkami w czyichś rękach. Tak naprawdę gramy to, co w scenariusz naszego ziemskiego życia wpisują media, rząd, opinia publiczna, stereotypy, uprzedzenia. Boga w tym świecie nie ma, zostały po Nim dziury po gwoździach prześwitujące lękiem wolnej woli. Nic z tego co robimy nie jest dziełem potęgi naszej myśli, bo już nie potrafimy samodzielnie myśleć. Nasze życie to koma narzuconej nam nieświadomości. W rzeczywistości każdy z nas po odegraniu małej roli, schodzi ze sceny jaką jest życie, pozostawiając po sobie pustkę przez nikogo niezauważoną, nic nieznaczącą…
Czym jest życie? Szaleństwem?
Czym życie? Iluzji tłem,
Snem cieniów, nicości dnem.
Cóż szczęście dać może nietrwałe,
Skoro snem życie jest całe
I nawet sny tylko snem!


(Pedro Calderón de la Barca, Życie jest snem)

Warto zagłębić się w "Komę komety" dla samej przyjemności obcowania z głęboko filozoficzną poezją, która jest jak nocne niebo. Wersy wierszy Tomszaka są zarazem ciemne i nasycone światłem gwiazd oraz komet mrugających do nas porozumiewawczo: carpe diem człowieku, nie zdradzaj uczuć, (…) nie udawaj tych / którymi nigdy nie będziesz. I nie próbuj uzasadniać nieusprawiedliwionych zakończeń , bo Innego końca świata nie będzie.

Beata Stanecka-Busz

 

W KOMIE

taka sama
samotna
w czerni niebycie
płynie czy leci
zamrożona niewidoczna
z tego miejsca i czasu
nieświadoma
że była i będzie
rozkłada ramiona
z pustki i chłodu
nikt nie zna imienia
życia i śmierci
kiedy się rodziła
nie było pamięci
czy istnieje
bez świadomości
jest i nie jest
w głuchej przestrzeni
tego co było i będzie
czy ja istnieję
bez świadomości
w pustce i chłodzie
przyszłość jest kopią
przeszłości
rozkładam ręce
i tonę w czerni
jestem nie jestem
w życiu i śmierci
niewidoczny
z tego miejsca i czasu


 

O NIKIM

Pobierz e-book.


 

TELEPORT 026

mówiłem do niej
o umieraniu
tak po prostu w oczy
i zaraz przypomniałem sobie
że ona już od dawna wie
o śmierci


 

NIEDOKOŃCZONY

aureole błyszczały wokół naszych głów
a życie było wolnością i zdawało się
że niczego więcej nam nie trzeba

chyba poszliśmy za daleko
bo na tę drogę samotność
przychodzi z rachunkiem za to czego nie ma

a nie miało tak być
że życie jest półprawdą
pomiędzy obietnicami

i jedynie zarysy twarzy obcych
bliskich jak łzy w deszczu
(w nocnym kinie on-demand)
przypominają niedokończony kolor słońca

a może ktoś bawi się moim umysłem?

Wideo do wiersza "Niedokończony"


 

POKARM

Pobierz e-book.


 

OBRAZY

pożerały się nawzajem
lęki i nadzieje
w czarnych garniturach
szukając światła
i znajdując nagość

ślepi tyłem odwróceni
pytali o cenę obrazów
powszechnie pogardzanych
bo rosło zapotrzebowanie
na czyste sumienie

Wideo do wiersza "Obrazy"


 

ŻYCIE PO ŻYCIU

plamy na słońcu i guzy mózgu
podają sobie ręce tak
jakby inne wirusy nie istniały

w środku czarnej dziury
przez miliony świetlnych lat
wybawieniem były maszyny

mimo zamkniętych oczu
nic mi się nie śniło
albo snów nie pamiętam

każde doświadczenie
równa się nicości
dla mnie wytworzonej

a inni są tylko światłem
uwięzionym
w niedotykalnej przestrzeni
utraconego czasu

Wideo do wiersza "Życie po życiu"


 

STAN NIEWAŻKOŚCI

Pobierz e-book.


 

BLIŻEJ DONIKĄD

Pobierz e-book.


 

PRZYPADEK

obok niego wina
na jej ustach
w tle krajobraz z innego świata
a niebo jest w filmie
którego nikt nie nakręcił

oboje wyrwani
z wieloletniego snu
o dwóch stronach życia
naturalnie
on przebył pół świata
żeby się obudzić
naturalnie
ona zapomniała wszystkie przysięgi
żeby żyć

przez przypadek
wypuszczeni z rąk
są tylko świstkiem papieru
tracącego na wartości
każdego dnia

Wideo do wiersza "Przypadek"


 

RESZTKI

Pobierz e-book.


 

TELEPORT 027

czas odmierzony dokładnie
rzeczy spakowane
nie mogą doczekać się wyjścia
kolejny raz powiększona
odległość między wspomnieniami
nie ma już znaczenia


 

NA KOŃCU ŚWIATA

Pobierz e-book.


 

ULICA POTOP

Pobierz e-book.


 

LUNATYCZNA ENERGIA

Pobierz e-book.


 

TELEPORT 030

zagubiony w parku
zawrót w głowie
na szczęście
nikt nie zauważył
wokół wszyscy zakręceni 


 

POGODA NA WCZORAJ

Pobierz e-book.


 

MOAI
(posąg z wyspy Wielkanocnej)

spójrz w moje wydrążone oczy
w nich już nie widać lat trawionych
żarem poświęcenia z którego został
cierń w boku

zobacz jak próbowałem
rozpętać swoje więzy –
nadzieją albo rozpaczą
wiarą albo łzami
miłością albo samotnością
patrz jak szukałem odpowiedzi
a znalazłem zwątpienie

widzisz jak stałem się kamieniem?


[1991]

Wideo do wiersza "Moai"


 

DOTYK

Pobierz e-book.


 

ŚMIERĆ KLINICZNA

Pobierz e-book.


 

MAJÓWKA

Pobierz e-book.


 

W NIEBIE

ludzie stoją w oddali
patrzą na siebie
na mnie
niczego w nich nie ma
są przeźroczyści –
ledwo widzialne cienie
we mgle
dzielącej wiarę
na czworo
patrzymy na siebie
od zawsze
dziwią się
że nie jestem przeźroczysty
chociaż we mnie też
niczego nie ma

zamkniętymi oczami
patrzymy na czas
spełniony
zmarnowany
były

Wideo do wiersza "W niebie"


 

TELEPORT 032

schodziliśmy niżej
i jeszcze niżej
aż pochłonęło nas morze
tam piękno pomiędzy nami
przewyższało pamięć

z zachwytu wyrwała nas
wiadomość przysłana z powierzchni
zbyt długo
przebywamy w galerii
abstrakcji 


 

AKCENT NA DOBRE

Pobierz e-book.


 

JUTRO

Pobierz e-book.


 

ZAMROŻENIE

Pobierz e-book.


 

POWOŁANIE

Pobierz e-book.


 

GREGOR SAMSA ZASYPIA

Pobierz e-book.


 

ECHO

Pobierz e-book.


 

NA ZAKOŃCZENIE

Pobierz e-book.


 

KOMETA

teraz wydaje się że
tu wciąż ulice schodzą się
w tych samych miejscach
ale już nie tak jak wtedy
kiedy jutro było
bardziej wyblakłe niż wczoraj

kiedyś kometa
oznaczała śmierć

tutaj myśli ciągle szukają w snach
części zapasowych
do mechanizmów przetrwania
nikomu niepotrzebnych
a nikt nie jest nawet cieniem
własnego nieistnienia

kometa ciągle
oznacza śmierć

tędy nocą przemykają poeci
pomiędzy zdradzonymi uczuciami
a za dnia udają tych
którymi nigdy nie będą
aby uzasadniać
nieusprawiedliwione zakończenia

jak długo jeszcze
kometa będzie oznaczać śmierć?

 

KOROZJA
(Poezja prozą)

1.
Coś rosło mi w ustach, na języku – słowo, szept, wyznanie, spowiedź. Wyrwałem, zapakowałem mgłę do walizki i spaliłem. To było, jak palenie mostów za sobą. Życie się skończyło, ale na krótko. Potem życie zaczęło się na nowo. Minęło dwadzieścia pięć lat. Niektóre mosty przetrwały. Choć nawet na kolanach chciałem o tym zapomnieć, to wciąż palę słowa i zdania, które wydają się odległe jak dotyk dłoni albo bliskie jak szarość chmur na horyzoncie. Próbuję powstać z kolan, ale nie wiem, w jakim języku za Tobą nadążyć.


2.
Zimno było za oknem. Nawet spadł śnieg, dziwne, bo to dopiero był koniec września. Może w tym miejscu, na tej szerokości geograficznej, tak to jest? Żal mi tylko tych ludzi, którym samochód wpadł w poślizg i rozbił się na drzewie. Telefonowałem po pogotowie. Zaraz przyjedzie, ale czy zmienią klimat i auta nie będą wpadać w poślizg? Stojący z boku adwokaci globalnego ocieplenia nic nie mówią, tylko, bezradnie rozkładają ręce.


3.
Wjechałem do tunelu. Miał mnie prowadzić na drugą stronę, jakby na skróty, omijając górę. Wiem, nie będzie łatwo. Najpierw wszystko było tak, jak przewidywałem: tunel wiódł zakrętami, omijał trudne, twardsze do przebicia skały. Jadę tak, jak droga prowadzi. Nie mam innego wyjścia. Zawrócić nie mogę – tunel jest w jedną stronę, a za mną są inni. Zwęża się coraz bardziej albo tak mi się tylko zdaje. Nie, nie zdaje mi się i teraz już wiem – z moim bagażem się nie zmieszczę. Zatrzymuję się na wąskim poboczu, inni mnie mijają, wskazując bagaż na dachu tak, jakbym o nim nie wiedział. Stoję przyciśnięty do ściany i nie wiem, w którą stronę się odwrócić. Nie miało być łatwo. Ci, co mnie mijają mówią: "To jest większe niż ty, ale próbuj, myśl." I dodają z uśmiechem: "Lataj". To musi być sen, bo tylko we śnie te rzeczy są niemożliwe.


  4.
Czas mija mnie, ucieka. Wszyscy są przygotowani do wykładu z wyjątkiem mnie. Mam pusty notatnik do zapisywania słów, a może nawet całych zdań. Wybiegłem więc, myśląc, że zeszyt z potrzebnymi zapiskami zostawiłem gdzieś po drodze. Może na parkingu. Biegnę. Czas wciąż ucieka, wkrótce się zacznie, ale zdążę wrócić. Biegnę pod górę – do tego już się przyzwyczaiłem. Ciężko – do tego też się przyzwyczaiłem. Jakaś brama, małe schodki, lekko w dół i znów pod górę. Może tu skręcę, na skróty, będzie szybciej? Wybiegam na puste pole, na zboczu pochyła polana… Nigdzie nie dotarłem, tylko czas straciłem. Zawracam? Nie. Tak. Tak, jest jeszcze trochę czasu, podpowiadają głęboko wierzący. Zawracam na główną drogę i znów pod górę. No i wróciłem bez tego, co zapomniałem. Ale okazuje się, że moje zmartwienie i wysiłek biegu były daremne – prelekcję pt. "Życie" odwołano.


5.
Na oddziale zamkniętym wszyscy mamy takie same ubrania i nikt się nie wyróżnia. Nie wiem, dlaczego znów stoję w kolejce po żywność i rozglądam się, szukając znajomych twarzy. Zamiast jedzenia dostałem pastylki, a przecież nic mi nie dolega. Zgadza się, nic mi nie dolega, tak mi powiedziano i nie muszę stawać w kolejce po żywność przez następny miesiąc. Wypatrzyłem stół w kącie, daleko od innych, nikt tam nie siedzi. Będę bezpieczny. Usiadłem i zaraz pojawiło się kilku… Poznałem ich twarze, choć nie widziałem ich od lat. Przechodząc, spojrzeli na mnie, skinęli głowami i nie usiedli. Teraz zjawił się jeszcze inny. Nieznajomy, niezrozumiały, wzrok ma chłodny i zagubiony. Machnąłem ręką, żeby usiadł i już wiem, że jest nikim – ma te same tabletki, co ja.


6. Miasto jak inne – znajome, ale zimne. Od wczoraj znów biegnę schodami pod górę. W tym mieście takim, jak inne, schody prowadzą tylko w górę. Przeszłość próbuje mnie zatrzymać, ale jutro nikt nie będzie pamiętać , o tym, co stało się przedwczoraj. A tu jest most, niezbyt szerokie przejście na drugą stronę. Po tamtej stronie też schody, ale te są inne, bo ruchome. Jedne prowadzą w górę, inne w dół. W górze kosmos, w dole niebo. Wiem, że byłem tu już wcześniej wiele razy, ale nigdy nie pamiętam, które schody wybrałem poprzednim razem.


7.
Nasze słowa i obrazy mijają się w połowie drogi pomiędzy nami. Za każdym razem mówisz, że aż tak, to jeszcze nigdy… A ja widzę, że nie masz nikogo innego, żeby mu wygarnąć to, co naprawdę myślisz. W tych sytuacjach przenoszę się w miejsca, które już nie istnieją, żeby Ci udowodnić, że miałem rację, kiedy mówiłem o korozji w niebie i nieograniczonych wszechświatach, które się skończą razem z naszym życiem. Potwierdzeniem będzie powrót. Ale powroty stamtąd trwają dłużej niż sen.


8.
Oślepiają nas wolnością. Ciągle nas oślepiają tą wolnością, nas, którzy i tak jesteśmy już niewidomi z własnej i nieprzymuszonej woli. Wolność jest wokół nas. Wolność nas wypełnia. Ale co z tego? Wciąż jesteśmy ślepi. Mówią, że to taka nowoczesna terapia, pomocna na wszelkie dolegliwości. Leczą tym lekarstwem wszelkie choroby i dewiacje. A skutki uboczne, widoczne gołym okiem, zamiatają pod dywan. Gdybym w to wierzył, nigdy nie zobaczyłbym ręki wyciągniętej w moją stronę. Zaufałem i zaciśnięte palce ukryły obietnice. Wszystkie palce zaciśnięte z wyjątkiem jednego – środkowego, a ja próbuję udawać, że to nie moja wina. Tak jak kiedyś, powietrze wokół zamarza, więc znów pakuję do walizki, która w żadną podróż się nie uda, mgłę cięższą niż Golden Gate Bridge.